Marzy mi się, żeby otworzyć sklep z kosmetykami naturalnymi "na każdą kieszeń". Nie wielki moloch, w którym znaleźć można wszystko, ale przytulny, mały sklepik, który ujmie kupujących za serce od pierwszej chwili i do którego będą wracać raz za razem. Sklepik, w którym fortunę można zostawić tylko wtedy, gdy wykupi się połowę asortymentu :) Gdyby to był sklep stacjonarny, to oczywiście pachniałby zima gorącą kawą i czekoladą, a wiosną i latem - każdym możliwym owocem i kwiatem świata... zaś jesienią pachniałby... melancholią... Niestety, na razie wchodzi w grę jedynie sklepik internetowy, ale może asortymentem nadrobię braki ambiente ;)
Sama zaczęłam używać kosmetyków naturalnych mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczęłam kupować żywność ekologiczną - w okolicach urodzin pierwszego dziecka. Oczywiście były sklepy ze zdrową żywnością, a w nich śliczne, ekologiczne kosmetyki Weledy, Dr. Haushka czy Anne Börlind... ale ceny mnie odstraszały :( czasem kupiłam sobie jakiś "wypasiony" krem, ale na zakupy "na co dzień" było mi szkoda pieniędzy...
Zmieniło się to w momencie, kiedy parę lat temu odkryłam w drogerii tanie linie kosmetyków naturalnych! Nie całkowicie ekologiczne, ale naturalne, z wieloma składnikami roślinnymi z upraw ekologicznych. Zaczęłam czytać składy, kupować, uzależniać się... I spokojnie mogłam sobie na to pozwolić, ceny kosmetyków naturalnych nie były wyższe od wielu "zwykłych" produktów.
I właśnie zamarzyło mi się, żeby każda dziewczyna i kobieta, która ma na to ochotę, mogła sobie pozwolić na takie kosmetyki. żeby zakupy nie rujnowały jej portfela, za to dostarczały przyjemności wszystkim zmysłom... Żeby można było kąpać się w delikatnej, łagodnej pianie, która pięknie pachnie owocami, lub kwiatami, żeby można było myć włosy delikatnym szamponem bez silikonu, który rozsiewa aromat moreli, trawy cytrynowej albo aloesu, a ciało i twarz posmarować balsamami i kremem z roślinnymi ekstraktami, o nieziemskich, naturalnych zapachach...
Publikuj posta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz