niedziela, 14 listopada 2010

Zapach mięty i majeranku...

... na ogół kojarzy mi się albo z grządką w ogródku (choćby miałaby to być "grządka" w kuchni), albo z kuchnią, gotowaniem, doprawianiem, dosmaczaniem... Gdy powąchałam po raz pierwszy moje nowe żele pod prysznic Sanoflore, zapachy te uzyskały dla mnie nowy wymiar... Wiem, brzmi to dość egzaltowanie, ale - zważywszy na fakt, że Sanoflore to francuska firma produkująca ekologiczne kosmetyki - uważam, że mam do tej opinii pełne prawo... Zamawiając te żele spodziewałam się mocnych, ziołowych, "wytrawnych" zapachów, kojarzących się z latem, z rozgrzanymi łąkami, z cierpkością ziół... A zostałam obdarowana mocnymi, słodkimi, prawie cukierkowymi aromatami... Bardzo eleganckimi właśnie, takimi francuskimi... Nuta ziołowa jest bardzo wyraźna, doskonale wyczuwalna, ale jednocześnie jest słodka, wytworna, dla mnie - oszałamiająca... Cudna, wonna kąpiel, z delikatną pianą, z tą słodkością, która utrzymuje się cały dzień... Naprawdę jestem urzeczona i zaczarowana... Chętnie poszukam innych kosmetyków tej firmy i spróbuję... Może nawet poczuje się bardziej wyzwolona, ekstrawagancka i wyrafinowana, bo to w końcu francuskie pachnidła... ;)
Sama butelka nie jest niezwykła, ale estetyczna i... zielona, a ponieważ to mój ulubiony kolor, wiec od razu żele miały u mnie plusa. Żel miętowy jest w jasno-zielonym kolorze, ponoć ma moc energizującą i nadaje się zwłaszcza do skóry wrażliwej...
Na pewno jest świetny dla osób o wrażliwym zmyśle powonienia... Żel majerankowy ma ciemniejszy kolor, minimalnie ostrzejszy zapach, przeznaczony jest dla skóry wrażliwej, ma działanie łagodzące. Oba myją niezwykle delikatnie, nie mają - oczywiście - w składzie żadnych parabenów, siarczanów, sztucznych barwników lub zapachów. 
Zanim sama ich spróbowałam - z opisów i nazw olejków eterycznych używanych do ich produkcji - mięta i majeranek - wyobrażałam sobie, iż są to kosmetyki na lato - odświeżające, orzeźwiające, pobudzające zmysły cierpkimi zapachami ziołowymi...
... Bzdura :) To idealne zapachy na jesień i zimę - właśnie przez tę słodycz, łagodność, nutę goryczki pod pokładami delikatności... Na pewno będą to moje ulubione kosmetyki na zimę, mgliste, dżdżyste poranki hamburskie...

piątek, 12 listopada 2010

Solenizanci

Dziś nie będzie o kosmetykach... Choć rano rozpakowałam przesyłkę z moim nowym, wyczekanym kremem Weledy pod oczy (z dziką różą) oraz pięknie pachnącymi, ziołowymi eko-żelami pod prysznic Sanoflore... Jednak dzisiejszy dzień należy do kogoś innego, na opisy kosmetyków będzie czas potem... ;) Oto ci dwaj śliczni Panowie... mają dzisiaj urodziny! Nasze chłopaki wczoraj oświadczyły, że dzisiaj ich misie (oba nazywają się "Petzi") mają urodziny i bardzo chciałyby torty, żeby zrobić imprezę w przedszkolu... Zamiast oglądać kolejny odcinek serialu kryminalnego BBC "Sprawy Inspektora Lynley" zajęliśmy się wypiekiem... Zgodnie z życzeniem, "Petzi Młodszy" (ten z prawej) dostał mini-tort z kolorowymi kuleczkami cukrowymi, a "Petzi Starszy" - z czekoladową posypką... Nie potraficie sobie pewnie wyobrazić min wychowawców w przedszkolu, gdy przynieśliśmy torty z informacją, że MIŚ ma dzisiaj urodziny... Miś??? Jaki MIŚ??? O co chodzi?... :) Tak więc dziś nie pozostaje Wam nic innego, jak... życzyc Petzim sto lat!!!

wtorek, 9 listopada 2010

Co to właściwie są kosmetyki naturalne?

Okazuje się, że spójna, międzynarodowa definicja kosmetyków naturalnych nie istnieje, kraje regulują to swoimi własnymi przepisami. Istnieją jednak podstawowe, niezachwiane cechy, które kosmetyki naturalne muszą spełniać. Z definicji są to produkty z naturalnych składników, przyjazne dla środowiska oraz dla zwierząt (!). Kosmetyki naturalne nie mogą zawierać syntetycznych konserwantów, barwników i zapachów, oraz silikonów, parabenów, PEG, parafiny oraz substancji pochodzących z olejów mineralnych. Lista substancji niedozwolonych w kosmetykach naturalnych jest dłuuuuga, zapewniając nam najbardziej możliwy naturalny produkt. Składnikami tych kosmetyków są na ogół substancje roślinne, często z certyfikowanych upraw ekologicznych. Najczęściej spotykane to: oleje, tłuszcze i woski (np. olej z oliwek i sojowy, masło shea, wosk pszczeli), olejki eteryczne, wyciągi z ziół i wody kwiatowe. Wszelkie substancje myjące muszą być wyprodukowane z zachowaniem specjalnych reguł dla kosmetyków naturalnych (szczegóły można znaleźć choćby na stronie www.natrue.org ). Wiele kosmetyków naturalnych to produkty wegańskie, które dodatkowo nie zawierają żadnych zwierzęcych składników (np. lanolina, wosk pszczeli),produkty nie są testowane na zwierzętach oraz nie posiadają w swoim składzie substancji z roślin modyfikowanych genetycznie. 

Wyższą formą życia kosmetyków naturalnych są kosmetyki ekologiczne. Tutaj wszelkie substancje użyte do produkcji kosmetyków muszą pochodzić z certyfikowanych upraw biologicznych (czy to jest 98%, czy 99% substancji teraz nie pamiętam, ale generalnie słowo "wszystko" dobrze oddaje ogólną zasadę).

Poniżej podaję kilka nazw organizacji, które nadają status "kosmetyk naturalny". Na ich stronach internetowych można znaleźć mnóstwo szczegółów o tych kosmetykach, wymogach, produkcji. Na stronie www.natrue.org podana jest KOMPLETNA lista kosmetyków (nie marek! pojedynczych kosmetyków), które uzyskały certyfikat tej organizacji.
  • niemiecka organizacja BDIH (Bundesverband Deutscher Industrie- und Handelsunternehmen für Arzneimittel, Reformwaren, Nahrungsergänzungsmittel und Körperpflegemittel), nadająca status "kosmetyk naturalny". Ten charakterystyczny znaczek jest bardzo często obecny na niemieckich kosmetykach naturalnych (co jest zrozumiale, gdyż jest to niemiecka organizacja).
  • naTrue: www.natrue.org - liczba gwiazdek klasyfikuje "jakość" produktu naturalnego.
  • EcoCERT
  • Demeter
  • Lacon

Jeśli ktoś jest zainteresowany i zna niemiecki, to polecam bardzo interesującą stronę o kosmetykach naturalnych i organizacjach, które nadają certyfikaty. Skarbnica wiedzy!
http://stores.ebay.de/keinplunder/Uber-die-Bio-Siegel.html

Cierpko-gorzki rokitnik zwyczajny

Przede wszystkim nie powinien się nazywać zwyczajny! Bo to roślina całkiem niezwyczajna... W Polsce chyba mało popularna, za to spora część północnych Niemiec, zwłaszcza ta blisko morza, jest nim porośnięta... Nazywa się tutaj sanddorn, jest niezwykle popularny na północy, za to prawie w ogóle nieznany na południu... Mój mąż pochodzi z Fryzji (część Niemiec granicząca z Holandią) i tak owoce rokitnika - lekko wzdłużone, niewielkie pomarańczowe kulki, o cierpko-gorzkim smaku i aromacie -  używane są do robienia dżemów i innych przetworów oraz jako susz do herbat. Bardziej na północ, bliżej Danii, robi się z niego pyszne nalewki :) Jedna z najlepszych herbat, które piłam, to właśnie mieszanka czarnej herbaty cejlońskiej, z suszonym rokitnikiem i aromatem śmietanki... Bo taka właśnie bardzo mocna herbatę ze śmietanką kremówką pija się w rodzinnym miasteczku mojego męża...
... zagryzając specjalnym białym chlebem z sanddronowym dżemem (od którego uzależniła się moja siostra i przez długi czas musiałam go dla niej importować).

I tutaj pozwolę sobie przytoczyć za Wikipedia niezwyczajne właściwości rokitnika zwyczajnego:
  • Surowiec zielarski: owoce są bogate w witaminy i mikroelementy: zawierają 2,4 razy więcej witaminy C niż czarna porzeczka, witaminy: E, F, K, P, kwas foliowy, prowitaminę A i D, antocyjany, flawonoidy, fosfolipidy, garbniki, nienasycone kwasy tłuszczowe oraz makro i mikroelementy, m.in. mangan, żelazo, bor.
  • W przeciwieństwie do innych przetworów, te z rokitnika nie tracą witaminy C w procesie gotowania, gdyż sanddron nie posiada enzymów rozkładających ta witaminę.
  • Działanie: wzmacniające siły obronne organizmu, przeciwbólowe. Owoce stosuje się przy dolegliwościach żołądkowych, chorobach reumatycznych, przeziębieniach i chorobach skóry.
  • Maseczki kosmetyczne z owoców rokitnika poprawiają wygląd cery i opóźniają jej starzenie się.
  • Jako jedna z niewielu roślin zawiera witaminę B12, na której niedobór mogą cierpieć wegetarianie.
Mam nadzieje, że teraz stało się jasne, dlaczego ostatnio zaczęło się pojawiać na rynku coraz więcej kosmetyków z zawartością rokitnika, zwłaszcza kosmetyków naturalnych! Ja chciałam przedstawić 2 żele pod prysznic z dodatkiem tego pomarańczowego cudo-owocu :)
  • Kremowy żel pod prysznic Weledy (łącznie z całą serią kosmetyków z rokitnikiem)
  • oraz bardzo ciekawy żel pod prysznic Floreny
Weleda ma całą serię kosmetyków z rokitnikiem, w soczystych pomarańczowych barwach, reklamującą się jako "pielęgnacja i stymulacja". Naturalny, pomarańczowy kolor oraz cytrusowy zapach olejków z mandarynki, pomarańczy i grapefruita pobudzają zmysły, a kompozycja olejków z rokitnika i sezamu w żelach pod prysznic, balsamach, kosmetykach do demakijażu oraz kremach doskonale pielęgnuje skórę.

Florena to niemiecka firma kosmetyczna, która niedawno - może zgodnie z obowiązującymi trendami - wypuściła serie kosmetyków Florena Natürlich, czyli "Florena - Naturalnie". Seria ta wzoruje swoje właściwości na innych kosmetykach naturalnych i wykorzystuje w swoim składzie roślinne substancje z upraw ekologicznych. Żel pod prysznic z eko-rokitnikiem i eko-werbeną doskonale pielęgnuje i ożywia zmysły, dzięki delikatnemu i orzeźwiającemu zapachowi. W tle jest gorzko-cierpka nutka, która sprawia, że aromat nie jest przesłodzony. Jak przystało na kosmetyk naturalny, nie posiada syntetycznych konserwantów, zapachów oraz barwników, w składzie nie ma olejów mineralnych, PEG, ani silikonów. Żel ma bardzo lekką konsystencję, a zapach - choć delikatny - jest niezwykle przyjemny i pobudzający. Dobrze się pieni, piana jest gęsta, kremowa, super myje, a dzięki naprawdę delikatnym środkom czyszczącym, nie wysusza i nie drażni wcale skóry. Myślę, że to idealny kosmetyk na gorące lato, choć i teraz, jesienią, kąpiel z rokitnikową Floreną to prawdziwa przyjemność!

niedziela, 7 listopada 2010

Pikantna czekolada NeoBio

Najpierw przyciągnęły mnie piękne, kolorowe opakowania na półce w sklepie...
  Następnie oczarowały mnie nazwy...

chili-pomarańcza
chardonney-czarna porzeczka






chili-czekolada
drzewo sandałowe-jaśmin
trawa cytrynowa-kokos
wiśnia-wanilia
Potem zaczęłam obwąchiwać testery...  mmm...
Była to niewątpliwie jedna z moich przyjemniejszych (i bardziej zmysłowych) wizyt w sklepie w ostatnim czasie (generalnie zakupów nie lubię).

Oto, jak marka NeoBio przedstawia swoje kosmetyki:
  • NeoBio to nowa generacja kosmetyków naturalnych - świeża, kreatywna, w pełni podążająca za współczesnymi trendami. Pasuje idealnie do młodego, zainteresowanego Klienta, który chce żyć zgodniej z natura. Już na pierwszy rzut oka produkty są zachęcające (prawda!), zaprojektowane zgodnie z najmodniejszym "dezajnem". Składa się na nie kombinacja naturalnych składników, które swoim zapachem i właściwościami oczarują najbardziej wymagających (co do zapachu pełna zgoda). Każdy kosmetyk jest niezwykłym doświadczeniem dla zmysłów i jest efektem 80 lat badan i poszukiwań firmy. 
  • Naturalne kosmetyki NeoBio są produkowane bez syntetycznych zapachów i barwników
  • Są atestowane przez BDIH oraz ECO Control
  • Nie są testowane na zwierzętach

... A ponieważ jestem młodą, kreatywną kobietą, podążającą za współczesnymi trendami dezajnu, od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką żelu pod prysznic i lotionu do ciała "pikantna czekolada" :D
Tak modna ostatnio w wersji "na ostro"... Mmmmm... Mniam! Popatrzcie na ten grubiutki kawałek czekolady na pudelku... Widać od razu, że to mój ulubiony gatunek - gorzka czekolada... Zestawienie kolorów czekolady i papryczki chili, wyobrażenie smaku i aromatu... Ślinka sama napływa mi do ust... Jak ja dam rade się umyć każdego ranka bez zbędnych sensacji?...
Żel ma przezroczysty, jasno-brązowy kolor, mocny, ciężki, jesienno-zimowy zapach - kojarzy mi się z grzanym winem, piernikami, w tle jest słodko-gorzki zapach czekolady, ale dominują przyprawowe, korzenne nuty.
Balsam do ciała ma skład niezwykle bogaty: 
Aqua (Water), Glycine Soja (Soybean) Oil*, Alcohol denat.*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Glycerin, Distarch Phosphate, Tricaprylin, Potassium Cetyl Phosphate, Palmitic Acid, Stearic Acid, Hydrogenated Palm Glycerides, Sorbitol, Theobroma Grandiflorum Seed Butter, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract*, Brassica Campestris Sterols, Xanthan Gum, Sodium Lactate, Lactic Acid, Tocopherol, Parfum (Essential Oils), Limonene, Linalool, Benzyl Salicylate, Eugenol Bestandteile: Gereinigtes Wasser, Sojaöl*, Alkohol*, Mandelöl*, pfl. Glycerin, Maisstärke, Caprylinsäureester, Kaliumcetylphosphat, Palmitinsäure, Stearinsäure, Palmölglyceride, Zuckeralkohol, Cupuaçu Butter, Himbeersamenöl*, Rapssterol, Xanthan, Natriumlaktat, Milchsäure, Vitamin E, Mischung ätherischer Öle, äth. Duftinhaltsstoffe *z upraw ekologicznych

Balsam jest biały, kremowy, ma konsystencję gęstej śmietany. Bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania, pozostawia na skórze wspaniały zapach, który  utrzymuje się naprawdę długo! Zapach idealny na zimne, ponure jesienne poranki i na długie zimowe wieczory... 

Weleda pachnąca dziką różą

Uwielbiam zapach dzikiej róży. Od dzieciństwa. Pamiętam jak dziś, gdy razem z babcią zbierałyśmy płatki z dzikich róż rosnących w ogrodzie i pod lasem i jak potem babcia ucierała te płatki z cukrem w makutrze i pasteryzowała w słoikach... I jak potem cały dom pachniał latem, gdy używaliśmy tych cennych konfitur do drożdżowych rogalików pieczonych przez mojego dziadzia...
Mimo jesieni, moja dzika róża w ogrodzie postanowiła na nowo zakwitnąć i dziele się z Wami zdjęciem, które zrobiłam parę tygodni temu... Maleńki kwiatek nawet pachnie... bosko oczywiście...

Zważywszy na powyższe, chyba nikt się nie dziwi, że seria Weledy "dzika róża" wzbudziła moje wielkie zainteresowanie :) Weleda jest marką kosmetyków ekologicznych, z licznymi certyfikatami, w moim mniemaniu - dość ekskluzywna. Rzutuje to, oczywiście, na ceny... A ponieważ jestem z natury swej raczej centusiem krakowskim, jeśli chodzi o własne przyjemności (bo prezenty uwielbiam robić!), to ceny Weledy dość mnie odstraszały... A z drugiej strony zapach dzikiej róży kusił - bo oczywiście sprawdziłam w sklepie i kosmetyki te pachniały pięknie i bardzo naturalnie... Na szczęście trafiłam na wielkości podróżne i tak oto Weleda zagościła w mojej łazience i... w moim sercu... 

Wypróbowałam 3 kosmetyki z serii "dzika różą": 
  • kremowy żel pod prysznic
  • wygładzający krem na noc 
  • oraz wygładzające kapsułki z olejkiem z dzikiej róży
Jest to seria polecana zwłaszcza dla cery po 30-tym roku życia, ponieważ dzięki  olejkowi z nasion dzikiej róży i olejowi jojoba chroni skórę przed wysuszeniem i utrzymuje jej długotrwałe nawilżenie. Oprócz tego zawiera sporo innych wyciągów roślinnych (z rozchodnika purpurowego, skrzypu oraz mirty), które  pomagają w naturalnych procesach budowy skóry i zapobiega utracie jej witalności. 

Tyle o składzie i dobroczynnym działaniu ekstraktów z roślin, a teraz o zapachu: żel pod prysznic pachnie pięknie, odświeżająco, kwiatowo! A krem?... Też jest w nim bardzo wyraźna nutka dzikiej róży, czym nieodmiennie poprawia mi humor wieczorem, ale jest również mieszanina zapachów, która wydaje mi się... niepokojąca... Nie, absolutnie nie jest to zapach nieprzyjemny, ale - dla mnie - niezidentyfikowany - i dlatego napawa mnie lekkim niepokojem :) Całkiem możliwe, że to zapach mieszaniny wyciągów roślinnych - rozchodnika, skrzypu, mirty - albo może któryś z nich dominuje? Zapach jest (dla mnie) roślinny, naturalny, trochę cierpki i nasycony... Inaczej wytłumaczyć nie umiem, radzę spróbować! Zwłaszcza, że krem ten bardzo przypadł mi do gustu - jest lekki, dobrze się wchłania, idealnie nawilża skórę, pozostawia ja miękką i przyjemną w dotyku. I wciąż mam nadzieję na działanie odmładzające, heh.

Kapsułki z olejkiem też są świetne! Używam ich na zmianę z kremem na noc. W jednej jest aż za dość olejku, aby dobrze się natrzeć. Zapach jest jeszcze bardziej intensywny, niż w przypadku kremu, "niepokojąca" nuta bardziej wyraźna. Świetnie nawilża, wręcz natłuszcza cerę, jako intensywna kuracja polecany jest przez producenta na noc, 1-2 razy w tygodniu.

Po wypróbowaniu tych 3 kosmetyków, następny na mojej liście jest krem Weledy pod oczy, choć z przykrością czytam, że ten jest bezwonny...

PS. Wiecie co to jest rozchodnik purpurowy? Ja nie wiedziałam, ale - jak zwykle - wujek google wie wszystko...
Ciekawa informacja, którą o rozchodniku znalazłam, to to, iż ma korzeń w kształcie buraka oraz niegdyś był rośliną leczniczą, a teraz niekiedy używany jest w medycynie ludowej.

Na początku było... Alverde

Pierwszy kosmetyk Alverde odkryłam tuż koło bio-specyfików dla malutkich dzieci... Zainteresowała mnie nazwa "kosmetyk naturalny" i - spojrzawszy na cenę - postanowiłam krem "do cery dojrzalej" od razu wypróbować... Zachęciła mnie zwłaszcza ocena bardzo dobra w niemieckich testach konsumenckich. Stwierdziłam wprawdzie, że cerę mam bardziej "30+", niż dojrzałą, ale fioletowa męczennica na pudelku przekonała mnie, żeby jednak tego kremu spróbować...
... i tak się zaczęła moja przygoda z kosmetykami naturalnymi Alverde. Wpadłam jak śliwka w kompot i wcale tego nie żałuję!

Alverde jest to niemiecka marka kosmetyków, produkowana do sieci sklepów DM, niestety w Polsce trudna do dostania. Ceny kształtują się na naprawdę przyzwoitym poziomie, a nazwy i zapachy kosmetyków wołają z półek "kup mnie!", "spróbuj mnie!"... "zjedz mnie!". Dostępne są kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów, odrębne linie dla dzieci i mężczyzn, kosmetyki na lato oraz całkiem spory wybór kosmetyków "kolorowych". Oprócz kosmetyków do makijażu, przez ostatnie parę lat, wypróbowałam najróżniejsze rzeczy z oferty Alverde, na pewno nie raz pojawia się tutaj posty o tej marce.



Oto co o kosmetykach naturalnych Alverde można znaleźć na ich oficjalnych stronach internetowych. W kosmetykach ALVERDE:
  • Minimum 95% składników jest pochodzenia naturalnego
  • Minimum 50% surowców roślinnych pochodzi z kontrolowanych upraw ekologicznych 
  • Nie ma syntetycznych konserwantów, barwników i wypełniaczy
  • Nie ma substancji na bazie olejów mineralnych 
  • Substancje zapachowe pochodzą wyłącznie z naturalnych olejków eterycznych 
Dodatkowo:
  • Większość kosmetyków jest wegańskich
  • Nie są testowane na zwierzętach, również żadne testy na zwierzętach nie były przez firmę zlecane. Testowane wyłącznie przez ochotników
  • W większości atestowane przez BDIH Kontrollierte Naturkosmetik lub www.natrue.org
  • Sporo produktów Alverde otrzymało w niemieckich testach konsumenckich ocenę bardzo dobrą

Brzmi zachęcająco, prawda? :) i Zapewniam Was, ze przy bliższym poznaniu kosmetyki te tylko zyskują! Jeszcze nie raz znajdziecie opisy tych kosmetyków na tym blogu.